sobota, 10 sierpnia 2013

Sierpień 2013

   Ten post jest da mnie ważny, ponieważ sięga wydarzeń sprzed roku, kiedy to załamana stanem moich włosów założyłam bloga włosomaniaczki. Jak każdy mój wcześniejszy blog po pewnym czasie niestety umarł śmiercią naturalną, jednak zachowały się najważniejsze zapiski z którymi się z Wami podzielę.

   "Zawsze miałam idealnie proste włosy, których zakręcenie graniczyło z cudem. Nie lada wyzwaniem był czas komunii kiedy to wszystkie dziewczynki prezentowały się w lokach. A ja? Ja gdy tylko kogut zapiał dreptałam do fryzjera na karbowanie, żeby coś się na tej głowie działo i wytrzymało przynajmniej na czas mszy. Po latach coś we mnie "pękło" i zrobiłam moim włosom wielką krzywdę, której już nigdy nie powtórzę.

   Rok temu niemal każdego dnia oglądałam zdjęcia Taylor Swift w kręconych włosach. Ta objętość, kolor... Jej loki nie były tak nudne jak moje "druty". Zawsze równiutko przylegające do głowy, każde upięcie zawsze wyglądające tak samo, kitka zawsze cieniutka, włosy od przylegania do głowy przetłuszczone po paru godzinach. Postanowiłam, że czas coś w sobie zmienić i podekscytowana podzwoniłam po fryzjerach popytać o cenę trwałej. Cena przekraczała moje możliwości, więc zdecydowałam  się chociaż je rozjaśnić. Kupiłam jedną z tańszych farb na rynku -  kolor 254 z firmy Palette. Efekt? Zadowalający w pełni, zbliżony do koloru Taylor. Zadowalający, aż do pojawienia się odrostów. Były widoczne w bardzo krótkim czasie i byłam zmuszona kłaść kolejne farby.

  W którymś momencie wróciła wizja loków. Zobaczyłam w sklepie płyn do trwałej z Joanny i bez zawahania wrzuciłam go do koszyka razem z walkami do włosów. Dużo się napracowałam przy nakręcaniu, spryskiwaniu i płukaniu. Byłam szczęśliwa i przerażona równocześnie. Efektu jednak nie było, mimo że wykonałam wszystko zgodnie z instrukcją. Włosy nadal były idealnie proste. Jedynie na grzywce zrobiła się fala, która dodawała mi "nieziemskiego uroku". Zapłakana i zła na los, który skazał mnie na proste włosy postanowiłam nadal walczyć o loki. Minął tydzień i wybrałam się do salonu fryzjerskiego. Usłyszałam, że moje włosy są długie i tym samym ciężkie; że mogą się wyprostować po pierwszym umyciu tym bardziej, że są BARDZO odporne na kręcenie. Musiałam spróbować, żeby już się nie zadręczać pytaniem "A co by było gdyby...?". Jak się to skończyło? Dojechałam do domu już z prostymi włosami."*

   Po szkodach jakie sobie wyrządziłam próbuję polubić swoje włosy i wiem, że nie doprowadzę ich do takiego stanu już nigdy.

*Moja włosowa historia

         Powrót