Ten post jest da mnie ważny, ponieważ sięga wydarzeń sprzed roku, kiedy to załamana stanem moich włosów założyłam bloga włosomaniaczki. Jak każdy mój wcześniejszy blog po pewnym czasie niestety umarł śmiercią naturalną, jednak zachowały się najważniejsze zapiski z którymi się z Wami podzielę.
"Zawsze miałam idealnie proste włosy, których zakręcenie graniczyło z cudem. Nie lada wyzwaniem był czas komunii kiedy to wszystkie dziewczynki prezentowały się w lokach. A ja? Ja gdy tylko kogut zapiał dreptałam do fryzjera na karbowanie, żeby coś się na tej głowie działo i wytrzymało przynajmniej na czas mszy. Po latach coś we mnie "pękło" i zrobiłam moim włosom wielką krzywdę, której już nigdy nie powtórzę.

W którymś momencie wróciła wizja loków. Zobaczyłam w sklepie płyn do trwałej z Joanny i bez zawahania wrzuciłam go do koszyka razem z walkami do włosów. Dużo się napracowałam przy nakręcaniu, spryskiwaniu i płukaniu. Byłam szczęśliwa i przerażona równocześnie. Efektu jednak nie było, mimo że wykonałam wszystko zgodnie z instrukcją. Włosy nadal były idealnie proste. Jedynie na grzywce zrobiła się fala, która dodawała mi "nieziemskiego uroku". Zapłakana i zła na los, który skazał mnie na proste włosy postanowiłam nadal walczyć o loki. Minął tydzień i wybrałam się do salonu fryzjerskiego. Usłyszałam, że moje włosy są długie i tym samym
ciężkie; że mogą się wyprostować po pierwszym umyciu tym bardziej, że są BARDZO odporne na kręcenie. Musiałam spróbować, żeby już się nie zadręczać pytaniem "A co by było gdyby...?". Jak się to skończyło? Dojechałam do domu już z prostymi włosami."*
Po szkodach jakie sobie wyrządziłam próbuję polubić swoje włosy i wiem, że nie doprowadzę ich do takiego stanu już nigdy.
*Moja włosowa historia
*Moja włosowa historia