czwartek, 9 października 2014

Pożegnanie z celluless - masaże próżniowe

   Chciałabym wam przedstawić moją teorię na temat masażerów próżniowych zarówno tych mechanicznych jak i ręcznych typu bańki chińskie. Moją teorię zbudowałam na wiedzy o powstawaniu cellulitu i niestety przykrym doświadczeniu. Zacznę od dnia zakupu masażera celluless.

   Długo zastanawiałam się nad wyborem pomiędzy bańkami chińskimi, masażerem elektrycznym, a pasem wibracyjnym. Padło na masażer elektryczny dzięki wspaniałej reklamie pokazującej ruch tkanki tłuszczowej podczas masażu. Wtedy myślałam, że przecież chodzi o to, żeby go przepchać, ruszyć z miejsca, czy rozbić. I tak też z nim walczyłam. Masowałam sumiennie, aż doszłam do wniosku, że jest jeszcze gorzej niż było. Zaprzestałam masowania i zastanawiałam się, dlaczego mam go więcej mimo kontrolowania tego co jem i codziennych ćwiczeń. Teraz już wiem...

   Jak już wspominałam w innym poście cellulit to nic innego jak tkanka tłuszczowa, która uwolniła się z trzymającej ją w całości tkanki łącznej przez jej osłabienie. Wyobraźcie sobie tkankę łączną jako materiałowy delikatny woreczek, w którym jest galaretowata maź - tkanka tłuszczowa. Nasz woreczek ma niestety kilka dziurek, pruje się z braku kolagenu, a tymi dziurkami na zewnątrz próbuje się wydostać nasza maź. Taki masaż próżnią jedynie wyciąga tłuszcz przez otwory dodatkowo je powiększając i niszcząc strukturę naszego woreczka. To jak przyłożenie rury odkurzacza, tylko w tym przypadku workiem na odpady jest nasza tkanka podskórna i stąd większa ilość cellulitu, zamiast redukcja. Taka jest moja teoria na temat masażu metodą próżniową. 

   Wiem, że jest wiele zwolenniczek masażu bańkami chińskimi, czy innymi próżniowymi cudami. Ja jednak mówię im stanowczo "NIE". Dla mnie jest to niebezpieczne niszczenie tkanki łącznej i pompowanie tkanki tłuszczowej pod skórę. A Wy co o tym myślicie?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz