czwartek, 30 kwietnia 2015

Kwiecień 2015


   Kolejny miesiąc za mną. Włosy po lewej stronie to jednak nadal pozostałości po cieniowanej grzywce. Ale spokojnie, za jakiś czas się wyrówna. Na zdjęciu nie widać za dobrze, ale kolor jest jednolity po rudej hennie. Stan włosów jest dobry, ale nie bardzo chce im się rosnąć. Podejrzewam, że wykruszają się te, które pamiętają czas trwałej. Jeśli chodzi o szampon na porost z apteki to przestałam stosować, bo włosy strasznie zaczęły się elektryzować. :(


   Patrząc na zdjęcie z kwietnia przypominają mi się włosy Luanny. Już rok temu chciałam sobie zrobić podobne i teraz znowu kusi. :)









         Powrót

wtorek, 31 marca 2015

Marzec 2015

   Wiem, że obiecałam ciekawsze zdjęcie z marca, ale nie mogłam trafić wolnym dniem w odpowiednią pogodę. Dlatego niestety zrobiłam zdjęcie w pokoju, które mimo dużego okna i tak jest ciemne. :/

   Co do pielęgnacji w tym miesiącu to mówię stanowcze TAK  dla mycia włosów mąką. Zauważyłam, że przy myciu wypada mi mniej włosów  co najlepsze - mogę myć głowę co drugi dzień! :) Wydaje mi się, że mój skalp nie toleruje chemii z szamponów i broni się natłuszczając. Nawet szampony da dzieci, czy mycie odżywką nie pomagało. Jeśli też mace taki problem to spróbujcie mycia mąką, a na pewno wam pomoże.

   Nie odmówiłam sobie henny, bo miałam już duże odrosty. Ciężko mi było uchwycić kolor jak otrzymałam. Ogólnie ciężko dostrzec większe zmiany na zdjęciach, bo ciągle farbuję tą samą henną i po prostu kolor się już przyjął na moich włosach niemal na stałe. Ale tuż po farbowaniu zawsze słyszę komentarze takie jak "fajny masz kolor, taki naturalny", "masz takie żywe te włosy", itd.

Na zdjęciu widać dziwny brak po lewej stronie, który prawdopodobnie wynikł z podwinięcia włosów na ramieniu. na wszelki wypadek kupiłam w aptece szampon, który był na promocji dermena hair care. Jest to szampon hamujący wypadanie włosów i stymulujący odrastanie. Dodatkowo ma sprawić, że nie będą się przetłuszczać. Wg. tego co jest na pakowaniu za 3 tyg. będą już widoczne efekty. Nie bardzo chce mi się w to wierzyć, ale zobaczymy. :P Za miesiąc postaram się zdać wam relacje.

Długość włosów mierzona przy futrynie na dzień dzisiejszy 56,5 cm.

Zobaczymy jak będzie za miesiąc. :)

         Powrót

poniedziałek, 30 marca 2015

O tym jak mężczyzna nauczył kobietę smażyć rybę...

    Pewnie się zastanawiacie, co takiego trudnego jest w smażeniu ryby? A ja wam powiem. Odpadająca panierka! Nie ma nic bardziej denerwującego niż panierkowa paćka na talerzu. Na szczęście moja sympatia uchyliła mi rąbka tajemnicy dobrej ryby, którą się z wami podzielę.

   Pierwsze o czym należy pamiętać przed panierowaniem to dokładne wysuszenie ryby. Najlepiej do tego użyć kuchennych ręczników papierowych. Ostrzegam, że trochę papieru na to idzie, ale warto! Woda działa jak dobry izolator i jeśli nie wysuszy się jej dokładnie to panierka się nie przyklei. 

   Teraz już idzie z górki. :) Obtaczamy rybę w mące, w dobrze doprawionym jajku (wg. upodobania) i na koniec w tartej bułce. Nie śpieszcie się z wrzucaniem ryby na patelnię. Olej musi bardzo dobrze się rozgrzać! Jeśli ryba nie skwierczy to znaczy, że jest jeszcze za zimny. 

   I to całą tajemnica robienia ryby. Panierka doskonale się trzyma i super smakuje. Jeśli tak jak ja złościłyście się na odpadającą panierkę to wypróbujcie ten sposób i dajcie znać czy działa. :)


niedziela, 8 marca 2015

Umyłam włosy mąką! :D

   Szybki wpis póki emocje i wrażenia są jeszcze gorące! :) Jakiś czas temu czytałam artykuł o kobiecie, która przestała myć włosy i zaczęły się same oczyszczać. Czułam niesmak czytając o tym jak przez parę miesięcy chodziła z chustką na głowie, aby ukryć tłuste włosy i zminimalizować odczuwanie nieprzyjemnego zapachu. Zanim się zdecydowała na drastyczne kroki musiała głowę myć codziennie, a po przetrwaniu najgorszego czasu płukała ją jedynie wodą i tyle. Ta historia natchnęła do wstukania w google "mycie włosów samą wodą". Może i głupie, ale dzięki temu wpadam na kilka wpisów o myciu włosów mąką żytnią. :)
   Nie zagłębiając się w przepisy stwierdziłam, że zanim zainwestuję w dodatkowe składniki wypróbuję mieszankę bazową. No dobra... Dodałam jeszcze trochę octu. Oto relacja z pierwszego razu. :D


Składnki:


5 łyżek mąki żytniej (musi być żytnia, bo ma mniej glutenu, dzięki czemu właśnie oczyszcza)
8 łyżek wody
1 łyżka ostu jabłkowego

   Wszystko mieszamy i mamy uzyskać konsystencję gęstej śmietany. Ja oczywiście z pośpiechu zlekceważyłam informację o przesianiu mąki jeśli ma łuski z ziaren. Ciężko jest je spłukać, ale na szczęście z suchych już włosów da się wyczesać, a nawet bym powiedziała, że same spadają.

Dodaję jeszcze zdjęcia z tej niezwykłej chwili (widoczne jeszcze łuski ziaren na mokrych włosach) i za prawdę powiadam Wam - mąka jest doskonalsza niż szampon! Włosy są uniesione, miękkie i czyste.




środa, 4 marca 2015

Posadzona na wózek inwalidzki

   Chcę się dzisiaj z Wami podzielić chwilą z mojego życia, którą mam nadzieję zapamiętam na długi czas. Jest to sytuacja, która miała miejsce w autobusie w jeden z tych dni, których bym normalnie nie zapamiętała.
  Jechałam zajmując najlepsze z miejsc stojących, a mianowicie opierając się o oparcie dla wózków inwalidzkich. Na którymś z kolejnych przystanków wsiadł starszy mężczyzna. Na pierwszy rzut oka zwykły starzec z kulami, prawdopodobnie wybierający się do kościoła, co wywnioskowałam po eleganckim ubiorze. Ale chwila... Czy ja dobrze widziałam? Czy On ma tak strasznie chudą nogę?! Nie, to nie była Jego noga. Zorientowałam się już w momencie kiedy stanął obok mnie. Mężczyzna zamiast nogi miał pod spodniami zapewne kule nie grubszą, niż kij od szczotki. Zaczynała się na pewno ponad stawem kolanowym, o ile nie wyżej. Było mi niezręcznie i głupio. Nie wiedziałam jak mu zaproponować swoje miejsce, tak żeby go nie urazić. W końcu odważyłam się na "proszę, może chce się pan oprzeć? Będzie panu wygodniej". Po automatycznym "nie, dziękuję" i ponownej zachęcie z mojej strony usłyszałam "w takim razie oprę się na chwilę". Mężczyzna odsapnął z dużą ulgą, a na Jego twarzy pojawiło się coś w rodzaju rozczarowania zmieszanego z ukojeniem. Przejechał jeszcze kilka przystanków i tak jak się spodziewałam, zbierał się do wysiadki przy kościele. Zanim to zrobił powiedział do mnie jeszcze kilka słów,  które dały mi do myślenia "pamiętaj, nigdy nie daj się posadzić na wózek". Wysiadł. Widziałam jeszcze jak się oddala pomagając sobie nieporęcznymi kulami i zastanawiałam się nad tym, na co ja ostatnio narzekałam lub czego nie zrobiłam wymyślając sobie wymówkę. Wierzcie mi, dużo tego w jednej chwili napłynęło mi do głowy. 
    A Wy? Dalibyście się posadzić na wózek? 

sobota, 28 lutego 2015

Luty 2015

   Dzisiaj kolejne zdjęcie z serii "z kredensem w tle", ale naprawdę się postaram, aby kolejne było ciekawsze. ;)

  Co do moich włosów... Plan pielęgnacji w lutym był bez zmian. Włosy bardzo zaczęły się łamać przez co, po zapleceniu, warkocz jest baaardzo cieniutki od połowy jego długości. Ubolewam nad tym, ale nie było dla mnie tajemnicą, że zniszczone włosy zaczną się sypać. Czy je podetnę...? Nie. Podcinam jedynie pojedyncze rozdwojone włosy, które zauważę. Skąd taki kaprys? Zasada od Alex: "hodujesz włosy, albo je ścinasz!".
   W marcu zaczynam intensywne zapuszczanie i tu mogę się podzielić swoimi bardzo skromnymi doświadczeniami. Na pewno wrócę do picia drożdży. Na samą myśl mam ciarki na plecach! Ale pamiętam radość jaką czerpałam z 3 cm odrostów w miesiącu. Wiem, że muszę zacząć ponownie zaplatać włosy, ponieważ odkąd noszę codziennie rozpuszczone, sporo straciły na kondycji. Podobno dobre są też wszelkiego rodzaju wcierki i masaże, ale w te tematy muszę się jeszcze zagłębić.
   Ma zamiar mierzyć włosy tą samą metodą co Angel-a. Poświęcę na to futrynę drzwi, a co mi tam. :)

         Powrót

sobota, 21 lutego 2015

P90X - nowa motywacja.

   Jak wiecie w styczniu zaczęłam chodzić na siłownię. Zapłacenie za karnet bardzo motywowało. Niestety nastał czas, gdzie kupno karnetu przekracza możliwości portfela. Tydzień przerwy w ćwiczeniach zaczął mnie szalenie denerwować. Po co ćwiczyłam skoro teraz cały ten wysiłek idzie na marne?! Powróciłam do ćwiczenia w domu. Jednak żeby wytrwać w postanowieniu musiałam oczywiście mieć jakiś plan treningowy. I tak wpadłam na P90X! :)

   P90X opracował amerykański trener Tony Horton i przygotował trzy odmiany treningu - Classic, Lean i Doubles. Ciężko mi się wypowiedzieć na temat treningów Lean i Doubles, ponieważ nie miałam jeszcze z nimi styczności, a spisywanie opisów z innych blogów uważam za całkowity bezsens. Wypowiem się natomiast na temat P90X Classic, z którym mam już do czynienia. Jest to rodzaj treningu ukierunkowany zarówno na rozbudowę tkanki mięśniowej, rzeźbę jak i elastyczność ciała i koordynację, czyli tak naprawdę ogólnorozwojowy. Dla mnie na początek idealny. Jeden cykl treningu trwa 90 dni i co miesiąc wykonujemy inny plan treningowy. Dzięki temu mięśnie nie przyzwyczajają się do danego wysiłku i są zmuszone do ciągłej rozbudowy i wzmacniania, bo nie mają pewności co je czeka dnia kolejnego. :) Na mnie również to wpływa korzystnie. Nie raz odczuwałam nudę z wykonywania w kółko tych samych ćwiczeń. P90X jest naprawdę zróżnicowany tak, że w ciągu jednego tygodnia wykonujemy inne rodzaje ćwiczeń.
   Z początku myślałam, że godzina ćwiczeń (a tyle trwa jeden trening, który wykonujemy codziennie) to za dużo, ale tak naprawdę tyle zajmowała mi droga na siłownię i z powrotem. Tak więc nie ma już wymówki, że nie mam czasu! :) Plusem jest też to, że do treningu potrzebujemy tylko gumowego expandera i to wszystko. Ewentualnie można kupić sobie ciężarki, albo zastąpić je butelkami z wodą w ramach dodatkowego obciążenia.
   Może więcej na ten temat rozpisywać się nie będę, ponieważ jest wiele stron pisanych przez ludzi, którzy mają na temat P90X większą wiedzę, a nie chcę opisać czegoś błędnie. Tak więc zapraszam, np. na www.p90x.com.pl gdzie znajdziecie dokładne opisy rodzajów P90X, potrzebnego sprzętu i harmonogramy. Być może zechcecie również skorzystać z forum zadając pytania, bo jak mówiłam ja nie jestem odpowiednim źródłem informacji jako nowicjusz. :D

   Wiem, że może mi się nie udać ćwiczyć dzień po dniu, ponieważ są takie dni kiedy wychodzę o 7, a wracam padnięta o 22. Po prostu dnia kolejnego będę kontynuować cykl tak, jakby dnia w którym nie dam rady nie było. Ale oczywiście postaram się, aby takie sytuacje się nie zdarzały! Trzeba sobie jakoś radzić. :) 

Dzisiaj sobota - dzień 1.


niedziela, 1 lutego 2015

Śpisz w biustonoszu...?

   Dzisiaj bardzo kontrowersyjny post, a mianowicie o spaniu w biustonoszu. Długo się zastanawiałam nad tym, czy umieszczać tu taki wpis, ale w sumie dlaczego nie? Opinii na ten temat jest wiele więc i ja wypowiem swoją. :)
   Moje przygody z biustonoszem na noc zaczęły się w momencie, w którym zauważyłam niewielkie rozstępy po wewnętrznej stronie biustu. Ich geneza była dla mnie oczywista. W momencie leżenia na plecach piersi "uciekają" na bok rozciągając skórę i to właśnie w tej pozycji wyraźnie widać te brzydkie pręgi. Oczywiście zaczęło się wielkie smarowanie kremami, itd. Ale w głowie ciągle miałam te 6-8h snu, podczas którego skóra się rozciąga. Zauważyłam też, że biust jest hmm... wklęsły od góry, a nie taki okrąglutki. Wtedy zdecydowałam się spróbować spać w biustonoszu.
   Jako pierwszy był zwykły szmaciany biustonosz sportowy, który akurat miałam pod ręką. Czy się sprawdzał? Jedynie działał uspokajająco, ale ani trochę nie podtrzymywał biustu w odpowiedniej pozycji. Kolejny był materiałowy biustonosz, który pierwotnie miał wszyte fiszbiny. Bardzo mi się podobał i wydawał się odpowiedni. Miał grube ramiączka, sztywne boki i ogólnie był dość zabudowany. Po wypruciu fiszbin i kilku nocach zauważyłam, że on tylko ładnie wygląda, a piersi podczas snu żyją swoim życiem. Zrezygnowałam z niego również dlatego, że rano pozostawiał odciski pod piersiami mimo wypruciu fiszbin, a przecież nie chciałam ich torturować tylko im pomóc. Myślałam długo jak rozwiązać ten problem i w końcu mi się udało.
   Wpadłam na promocję staników sportowych w sklepie Decathlon i od razu moją uwagę przykuł stanik do fitness FELL BEAUTIFUL. Oto co możemy wyczytać na stronie sklepu:



 "DOMYOS skupił się na wszystkich cechach sportowego stanika. Stanik FEEL BEAUTIFUL gwarantuje odpowiednie traktowanie klatki piersiowej - nie ściska biustu i jest delikatny dla skóry.
Został on opracowany we współpracy z Oxylane Research oraz lekarzem specjalistą od klatki piersiowej. FEEL BEAUTIFUL jest wcieleniem technologii. Gwarantuje komfort oraz bezpieczeństwo podczas wysiłku, a także zachowuje ładny kształt biustu.
",
"Podtrzymywanie mięśni - Pozwala zachować ładny biust, tonizując mięśnie piersiowe 
Trzymanie - Ogranicza przynajmniej o 50% ruchy biustu (technologia Supportiv2)"


   Jakaś super technologia opracowywana przez kogoś zapewne inteligentnego... No to szybko pojechałam zobaczyć ten cud techniki! :P W sklepie okazało się, że miseczki to takie szmaciaki, więc pewna, że są beznadziejne wróciłam do domu. Oczywiście jeszcze nie raz odwiedzałam  stronę sklepu, aż w końcu stwierdziłam "jak nie spróbuję to będzie mnie to męczyć". W przymierzalni okazało się, że to nie jest zwykły szmaciak. W okół każdej z piersi jest jakby wzmocniona konstrukcja, materiał usztywniony. Miseczka jest miękka, ale z elastycznego materiału, dlatego dobrze dobrany doskonale kształtuje biust w piłeczki. :) Stanik nie ma szyć, jedynie przy zapięciach ramiączek i zapięcia z tyłu, ale nie odczuwam tego w żaden sposób. Jestem bardzo mile zaskoczona prostotą, a równocześnie skutecznością podtrzymywania biustu!
   Zapewne zapytacie czy są efekty. Osobiście uważam, że kształt piersi uległ poprawie. Od spodu biust jest wyraźnie podkreślony, jak i również po bokach nie zlewa się z resztą ciała. Jeśli chodzi o sen to nigdy nic mnie nie boli, nie wgniata się. Na pewno dobrze na mnie działa, bo kiedy leżę na boku dolna pierś nie kładzie się na łóżku tylko spoczywa sobie na sztywniejszej konstrukcji miseczki, zaś górna nie wisi bezwładnie tylko jest podtrzymywana. I co najważniejsze - biust nie rozjeżdża się na boki jak leżę na plecach! Piersi co prawda już mi nie urosną, ale czasami mam wrażenie, że są o wiele większe odkąd śpię w biustonoszu. :)

niedziela, 25 stycznia 2015

Smaczny i tani peeling do ust przepisu Red Lipstick Monster

   Ostatnio podczas wspólnych zakupów z siostrą wstąpiłyśmy do Golden Rose po kilka lakierów do paznokci i nie tylko. Przy przyglądaniu się siostrze, która testowała kolory pomadek do ust, bardzo szybko zaczęłam odczuwać zazdrość i gdzieś w myślach słyszałam coraz głośniejszy głosik "Ja też chce. Ja też chce!". I tak oto stało się. Kupiłam sobie pomadkę Perfect Shine Lipstick koloru 207. Po dotarciu do domu zaczęło się wielkie testowanie i chęć uzyskania ust nude. Kolor zadowalający, jednak coś jest nie tak... Moje usta wyglądają potwornie. Mają pełno małych pęknięć, odchodzących skórek, itd. Nigdy wcześniej nie bawiłam się w malowanie ust to i uwagi nie zwracałam na te maleńkie zmiany. Co robić?! 
   Szybciutko zrobiłam przegląd filmików Ewy z kanału Red Lipstick Monster, u której widziałam kiedyś serie o ustach i znalazłam ratunek - Smaczny i tani peeling do ust. Wpadając w poślizg w biegu do kuchni rzuciłam się w przebieranie pomiędzy produktami spożywczymi, ale nic się ze sobą nie komponowało i tak padło na peeling o smaku kakao. :)

Potrzebne produkty:

2 łyżeczki cukru
2/3 łyżeczki oleju
1 łyżeczka kakao

+ pojemniczek na peeling

Całość musimy po prostu ze sobą wymieszać tak, aby uzyskać - jak to ładnie Ewa opisała - konsystencje mokrego piasku. Peeling przechowujemy w lodówce i może nam służyć przez miesiąc. 

Zachęcam Was do odwiedzenia kanału Ewy, która doskonale prezentuje wykonanie takiego peelingu i zdradza kilka swoich przepisów. :)



wtorek, 20 stycznia 2015

Koktajl bananowo-czekoladowy

   Dzisiaj znowu koktajl z bananów, który pozwoliłam sobie wzbogacić o kakao i płatki owsiane - błonnika nigdy za wiele. :P Ta odmiana nie ma tak jednolitej konsystencji jak podstawowy przepis na koktajl bananowy, ale oczywiście można zrobić go bez ziaren wedle uznania. :)


Potrzebne składniki: 

banan
kefir
kakao
opcjonalnie: 
otręby pszenne
płatki owsiane

Przygotowanie:

Banana pokroić na mniejsze kawałki, wrzucić do naczynia i dodać jedną łyżkę kakao. Opcjonalnie dwie płaskie łyżki płatków owsianych i pół łyżki otrębów pszennych. Całość zalać kefirem (u mnie w proporcji 1:1 względem pozostałych składników). Teraz wszystko bardzo dokładnie blendujemy. Należy mieszać wszystko ze sobą dłużej, alby ziarna rozbiły się na maleńkie kawałeczki. I to już wszystko, można pić! :)


czwartek, 15 stycznia 2015

Styczeń 2015


 Happy New Year! :D Dzisiaj pierwsza w tym roku aktualizacja, dlatego czas na ocenę włosów! :)

Kolor
    Idealny odcień rudego brązu uzyskany za sprawą naprzemiennego stosowania henny miedzianej i mahoniowej w proszku firmy NJD. Prawdą jest, że im dłużej stosujemy hennę tym kolor staje się intensywniejszy. Jest to też dobry sposób na wyjście do naturalnego koloru, ponieważ kolor wypłukuje się równomiernie i po zaprzestaniu stosowania po prostu schodzi.

Struktura
   Włosy od góry są dużo grubsze. Mogłabym powiedzieć, że nawet o 50%. Myślę, że dawna trwała po prostu "wyżarła" włosy i dlatego są taki cieniutkie. Odrastające włosy są dużo przyjemniejsze w dotyku.


Blask
   Jeszcze nad nim pracuję, ale na pewno jest dużo lepiej niż we wrześniu. Częściej spinam włosy w warkocz czy koka przez co mniej je uszkadzam przez pocieranie o ubranie, itd. Na noc zawsze mam zaplecionego warkocza, żeby ich nie plątać i dać im również się wyspać. :P

środa, 14 stycznia 2015

Bananowy koktajl - energia po siłowni

   Nie byłabym sobą gdybym nie napisała o moim energetyzującym "drinku" jakim jest bananowy koktajl. :) Po siłowni zawsze czuję masakryczny głód i zanim zrobię obiad czy też kolację szybko piję swojego "drinka" i już jest w porządku. Jest dziecinnie prosty i szybki w przyrządzaniu oraz dostarcza dużo wartości odżywczych:

Wartości odżywcze zawarte w połówce banana (ok. 100g)
Energia - 95 kcal
Węglowodany - 23,5 g
Skrobia - 2,3 g
Witamina C - 9 mg
Potas - 395 mg
Magnez - 33 mg
Błonnik pokarmowy - 1,7 g

O czym możecie dokładniej poczytać o tutaj.

No dobrze do dzieła! :)

Potrzebne składniki: 

banan
kefir

Przygotowanie:

Banana/banany pokroić na mniejsze kawałki, wrzucić do naczynia i zalać kefirem. Ilość bananów jak i kefiru zależy tylko i wyłącznie od waszych preferencji. Ja uwielbiam dużo bananów, a mniej kefiru. Smak wydaje mi się wtedy lepszy. Teraz wszystko zblendować na jednolity napój i gotowe! :)


wtorek, 13 stycznia 2015

Klata, plecy, barki - od tego są ciężarki!



   Na liście postanowień noworocznych znalazło się m.in. regularne ćwiczenie, zadbanie o budowę ciała, rozciąganie, itd. Zawsze próbowałam ćwiczyć w domu, ale nie czułam motywacji i nie mogłam się skupić, aż w końcu mówiłam sobie "potem", "jutro" i tak sobie leciał czas. W tym roku postawiłam na twardą motywację - zapłacenie za karnet. I powiem Wam... Sprawdza się! :)
   Znalazłam siłownię tylko dla kobiet dzięki czemu nie skupiam się na tym jak wyglądam, czy ktoś na mnie patrzy, albo też czy się upociłam jak świniak. :) Po prostu idę i ćwiczę. Pierwsze moje założenie to po prostu zacząć się ruszać. Z czasem myślę, że skupię się na konkretnych celach takich jak rzeźba, wytrzymałość wysiłkowa i siła. 
   Przyznam się, że już pierwszego dnia polubiłam siłownię i zdarza mi się być tam nawet 1,5h i żałować, że nie mam siły i czasu na więcej ćwiczeń. Po nadrobieniu blogowych zaległości postaram się skrobnąć coś o moich ulubionych ćwiczeniach.
  

Jeśli nie możesz się zmotywować do ćwiczeń - kup karnet! :)



Zimno, które leczy

   Dzisiaj post, nad którym myślałam długo, dotyczący redukcji tkanki tłuszczowej zimnem. Od jakiegoś czasu wpadają mi w ręce artykuły o walce z cellulitem i o dziwo w każdym jest coś na temat zimnych okładów, pryszniców, itd. No to poszperałam...
   Udało mi się wyczytać, że niskie temperatury uszkadzają komórki tłuszczowe jednak nie naruszają stanu pozostałych tkanek, dlatego tak bardzo są polecane w walce z cellulitem. Natknęłam się również na artykuł o specjalnych zabiegach, które polegają na miejscowym mrożeniu skóry i tym samym tkanki podskórnej, które z tego co pamiętam dość sporo kosztowały. Idąc dalej tym tropem - Cellulit to tkanka tłuszczowa, zimno niszczy komórki tłuszczowe. Chwila do namysłu... Jak ochłodzić miejscowo skórę to takiej temperatury, aby nie zrobić sobie krzywdy, a równocześnie pozbywać się pomarańczowej skórki?
   Wymyśliłam, że zastosuję żelowe kompresy, które można bez problemu kupić w aptece. Są ekonomiczne, ponieważ mają ważność ok. 5 lat i są wielokrotnego użytku, a do tego przy stosowaniu zgodnie z zaleceniami (nie przykładać do skory bezpośrednio tylko, np przez ściereczkę) nie stanowią zagrożenia pod żadnym względem. 
   Okłady robię co drugi dzień przed snem co jest dość zabawnym rytuałem. :) Najpierw zakładam grubsze getry, żeby mi się nie przymroziło nic do skóry, przykładam kompresy i na to jeszcze jakieś spodenki/getry albo owinąć bandażem. Teraz ukryć się pod pierzyną przed domownikami na 20 min, poczytać książkę i gotowe! :P Zastanawiałam się nawet nad uszyciem spodenek z dużymi kieszeniami, do których mogłabym wkładać kompresy. :D 
   Nie potrafię jeszcze określić w jakim stopniu okłady działają. Jedno jest pewne - skóra jest sprężysta i pozostanie dłużej młoda! :)


obrazek: http://www.zaopatrzenie-medyczne.pl